sprawdzam, czy u mnie wszystko w porządku.
dzieję się pomiędzy. przemierzam drogę po kościach policzkowych, czuję siebie w jesiennym swetrze. znaki, że jestem i nigdzie kończyć się nie wybieram.
robię remanent siebie
słuchanie
było pierwsze. tam gdzie ani dzieciom, ani rybom głosu nie udzielono. kroków matki na schodach, obwieszczające koniec warty nad i tylko obcym nie otwieraj, kropli topniejącego śniegu spadającego z dachów na chodniki, pierwszych kaset na walkmanie, gdy nogi z ławiki nie sięgały jeszcze do ziemi, pękania balonów z gumy (tej z historykami), popcornu bijącego o przykrywkę, wiosła zanużanego w rozgrzanym jeziorze. słuchanie pierwszego orgazmu, pierwszego przekręcenia kluczyka w stacyjce, pękania lodu na zamarzniętej kałuży, pierwszego kociego miałku i szczenięcego niuchania. słuchania trzeba się uczyć. wyłapywać moment, gdy usta rozpruwają powietrze, które jest tuż przed nimi i całe stają się mówieniem, choć nie padło jeszcze żadne słowo. słuchać trzeba drżenia słów zawieszonych w połowie, jak małe pisklaki, które postanowiły nie ryzykować i nie obwieszczać się światu. w nich kryje się najwięcej.
patrzenie
wymaga i chce chodzić w parze z widzeniem. widzeniem przez szybę światła palącego się w kuchni, rąk babci składających 86 pączków z czułością, jak gdyby każdy był pierwszym, psa schnącego na słońcu, kosmyka przylepionego do czoła, strachu przed wielką wodą, stróżki krwi z pierwszego siniaka, rosy na choince, pieprzyka na kciuku, śladów sarny na drodze. widzenie mikroskopijne. wyłapujące najmniejszy szczegół. sześć srok przecięło horyzont, a ostatnia była najmniejsza. z drzewa na cztery łapy spadł kot, filtr papierosa ciemnieje szybciej, niż we wrześniu. widzę swoje ciało w lustrze i wciąż poznaję w nim siebie.
smakowanie
może być dla zabawy lub całkiem na serio. smakowanie pierwszego przekleństwa, wypuszczonego cicho, gdy dorośli odwracają wzrok, pierwszego piwa i cytryny na języku. smakowanie ud, potu i przygody z zaciśniętymi na poręczy dłońmi. smakowanie potraw, których się jeszcze nie jadło, wina, którego jeszcze się nie piło. muzyki i sztuki. smakować trzeba powoli, bo świat pędzi za szybko. smak czułości, zanim ją dasz, powinien być zawieszony przez sekundę w próżni. przyjemność kroczy przed odczuciem.
wąchanie
biologiczny naskórek, gdy suka wącha mokre szczenię i go nie odrzuca. zapach wiatru przyniesionego z lasu, który zaplątał się we włosy. perfum na szyi, placka, którego nie ruszaj, to dla gości, łąki dogasającej w lipcowy wieczór, książki zatrzymanej palcem na wylosowanej stronie, bukietu od pani, która życzyła dobrego popołudnia, poranka zaplątanego w kołdrę, kawy, która oznajmia nowy początek, mokrej skóry i suchej drogi w lesie. wąchanie to okazywanie czułości. znak, że chcemy być blisko. trzeba wąchać i rozpoznawać zmiany, jak plamy na słońcu i kwadry księżyca.
mówienie
mamy wiele albumów, filmów i przedstawień, ale przepływają przez nas bez wzruszeń. zaśmiecają stragany wszystkie wspomnienia za 5 zł. mówić trzeba o mikrokosmosie. o tym, że stopy dotykają zimnej podłogi, a gdy wyjmiesz kawę z lodówki i potrząśniesz torebką to pachnie intensywniej i tak, że codziennie mam dreszcze. mówić o tym, że wino sprawdza się na białym tle, przechylajac kieliszek, mówić o tym, że Goethe słuchając Bacha cały stawał się słuchaniem. mówić o tym, co się kocha rano, w południe i wieczór i o kochaniu i o pieprzeniu w ogóle. mówić cicho, z namysłem i troską. mówić do dzieci tak, by wiedziały, że mogą wszystko, mówić do starszych tak, by zasnęli spokojnie. mówić matce o tym, co zrobiła dobrze, ojcu że wiesz, że się starał. mówić do siebie i do ciebie. mówić, żeby chciano nas słuchać, gdy gasną światła, a opowieści trwają dalej pod kołdrą. mówić ludziom i zwierzętom. mówić.
milczenie