Moja prababka przychodzi jesienią. Sadza mnie jak wtedy, na brzegu stołu z widokiem na jej lewy policzek. Rośniesz każdego dna i kiedyś cię nie poznam. Musimy mieć własny szyfr. Odpala papieros od papierosa (a więc tej paczki dziadek jeszcze nie skonfiskował) i mówi, że jabłka obierać trzeba przy samej skórce, aby jak najwięcej zostało do zjedzenia. Próbuję zapamiętać. Powtarzam raz po raz, jak zaklęcie przy samej skórce… do zjedzenia. Później, za każdym razem, obierając jabłka, będę myśleć Patrz, Róźka, prawie tak, jak mnie uczyłaś.
Mam ją wpisaną w skórę, jak przypis na końcu książki.