teraz masz długie włosy i dwójkę dzieci więcej. pieprzyk na prawym poliku nadal się zgadza. pamiętam trabanta, którym wjeżdżaliśmy w jesień z głodem pór przejściowych. życie chcieliśmy podstawić nad gwiżdżący czajnik i otworzyć, jak kopertę oddającą ciekawskim największe sekrety. mogliśmy się karmić jedynie sierpniem i wrześniem, mieliśmy ciała dopasowane do dni bez dat i planów i w tej kwestii nic się nie zmieniło. wystarczyło przekręcić kluczyk. teraz znosisz meble do dziecięcego pokoju, lampki, firnaki, zasłonki i smoczki. jeszcze nikt nie nauczył cię być ojcem. tamten wyszedł, wystarczyło przekręcić kluczyk. matka zmieniła zamki i schowała kapcie do foliowej torby tak, jak chowa się bezimiennych rowerzystów, potrąconych przez samochód na chwilę przed przywróceniem płynności w żyłach miasta. rozkładasz na podłodze kawałki łóżeczka, a ja udaję, że opierdalam cię, za znów wyrzuconą instrukcję. złożymy to razem. mój też przekręcał kluczyk. a później znów i trzeba było zbierać meble, lampki i firanki. czasem lepiej jest wymienić zamki. teraz masz długie włosy. zetniesz je pewnie na wiosnę, choć jak zwykle powtarzasz, że nigdy to nie nastąpi. opowiadam ci bałtyk, wiatr i mewy. gdyby to było proste, pojechalibyśmy razem nawrzucać mu kamyków. niech się nakarmi i nadziwi. wieczorem lubi się buntować i krzyczeć. więc siadam na piachu i wyciągam dla niego nitki z pamięci. nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy. przerywa pan z psem w błyskajacej obroży. pies ma się nie zgubić, pan mógł się zagubić już dawno, choć rzuca mokry patyk i wygląda na takiego, co wie jakie wino podać do kolacji. poradziłabym nawrzucać kamyków, ale smycz świeci się już o wiele nie słyszę za daleko. a więc wyciągam nitki. nie wchodź łagodnie od tej dobrej nocy, starość u kresu dnia niech płonie, krwawi. mała, ognia masz? mówi ktoś z bosymi stopami na piachu, choć styczeń. ty się śmiejesz i wiem, że mogę opowiadać dalej. później już tylko buntuj się buntuj, gdy światło się mroczy. i więcej słów już nie pamiętam. 

nauczyłaś bałtyk się buntować. ugłaszczesz go w porach przejściowych.